darhut
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bircza/Kraków
|
Wysłany: Pią 7:00, 05 Wrz 2008 Temat postu: Wakacje z krzyżami, Dziennik Polski 29 VIII 2008 |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Wakacje z krzyzami
- To odswiezanie pamieci - mowia wolontariusze, ktorzy kilka tygodni pracowali przy porzadkowaniu rusinskich cmentarzy w Gorach Slonnych
Fot. Piotr Subik
Wolontariusze stawiaja odczyszczony nagrobek na cokole na cmentarzu przycerkiewnym w Rakowej
Od rana do wieczora - krzyze i nagrobki; kamienie oplecione barwinkiem. Jedyna pamiatka po ludziach, ktorzy tu mieszkali przez wieki. I wolontariusze z calej Europy, skladajacy te przeszlosc w calosc - kawalek po kawalku. - Moze dzieki temu ktos zastanowi sie, dlaczego tu krzyz cmentarny ma drugie ramie. Zacznie czytac, siegnie do historii. Wlasciwie o to chodzi - nie ukrywa Piotr Bryla, sekretarz Stowarzyszenia Dziedzictwo Mniejszosci Karpackich (SDMK).
Kiedy w 2006 r. wraz z siostra Ewa, na co dzien adiunktem na Politechnice Krakowskiej, przyjechali na cmentarz greckokatolicki w Tyrawie Woloskiej kolo Sanoka, gdzie leza ich przodkowie, nie spodziewali sie, ze czeka ich tak ciezka praca. Dwa miesiace zajelo im doprowadzenie go do wzglednego porzadku.
Podobnie jak ten w Tyrawie, jeszcze niedawno wygladaly inne rusinskie cmentarze w okolicy: w Krecowie, Siemuszowej, Rozpuciu, Rakowej i Holuczkowie.
- Nawet, gdyby nie lezeli na nich nasi dziadkowie, to tez bysmy je uporzadkowali. Czlowieka boli serce, gdy widzi polamane krzyze - mowi Piotr Bryla.
Stowarzyszenie Dziedzictwo Mniejszosci Karpackich powstalo w 2005 r. Za cel postawilo sobie dzialalnosc na rzecz wielokulturowej spolecznosci Karpat wschodnich. A przede wszystkim - zachowanie tego, co po autochtonach przetrwalo fizycznie i w ludzkiej pamieci.
***
Siemuszowa, niewielka wioska w Gorach Slonnych, pomiedzy Bieszczadami a Pogorzem Przemyskim. Po Rusinach zostala tylko drewniana cerkiew za wsia, od ktorej polna droga prowadzi na cmentarz. Jeszcze kilka tygodni temu, na poczatku sierpnia, widac bylo tam tylko dwa nagrobki: tkwily na skraju niczym straznicy sacrum.
- Jak sie tu wchodzilo w bialy dzien, to bylo ciemno - mowi Piotr Bryla.
Wszedobylska przyroda przez 60 lat zrobila swoje: czesc nagrobkow porosl las, inna czesc - geste krzaki. Krzyze lezaly w zaroslach, nawet zakopane w ziemi.
Dlatego wlasnie tu, na kilka tygodni, przyjechali wolontariusze - z calej Polski, ale tez m.in. z Ukrainy, Bialorusi, Niemiec, Hiszpanii, Czech, Francji i Belgii. Z roznych srodowisk: glownie studenci, ale takze emeryci. Do wspolpracy przy porzadkowaniu cmentarzy SDMK drugi rok z rzedu zaprosilo m.in. Stowarzyszenie Magurycz, ktore od ponad dwoch dekad ratuje cmentarze w Beskidzie Niskim i Bieszczadach, oraz Stowarzyszenie Jeden Swiat, organizatora miedzynarodowego wolontariatu dla pokoju.
- Tu nie liczy sie plec, wiek, zawod. Nasi wolontariusze to ludzie otwarci na innosc, ciekawi swiata, roznych kultur, zwiazani z szeroko pojeta humanistyka - tlumaczy Marta Kotwica, koordynator ze Stowarzyszenia Jeden Swiat.
***
To ciezka praca. Najpierw trzeba wykosic dwumetrowe trawska albo pokrzywy do pol uda; wyciac zbedne drzewa, potem szukac w ziemi nagrobkow - rozbitych albo mocno pochylonych.
Czasem wystarczylo ruszyc lopata lub noga, czasem trzeba bylo kopac kilkadziesiat centymetrow w glab.
Trzeba je bylo wydobyc, osuszyc, oczyscic, pokleic, ustawic, wyprostowac.
Na cmentarzach w Siemuszowej, Holuczkowie i Rakowej bylo takich nagrobkow ponad dwadziescia. Dziewietnastowiecznych, z poczatku minionego stulecia, a nawet calkiem wspolczesnych. Z piaskowca, wapienia, lastriko. - Naprawiamy wszystkie nagrobki, i stare, i te nowsze, jesli sa zniszczone - mowi Piotr Bryla.
Niemal nikt nie przestraszyl sie trudow. - Jesli ktos na co dzien przerzuca tylko kartki w bibliotece, to - mimo ze to praca zmudna, moze ciezka - przenosi kamienie z przyjemnoscia. Tu nie przyjezdzaja osoby, ktore pracuja fizycznie przez caly rok - wyjasnia Marta Kotwica.
Ale zmeczenie sie to nie jedyny ich cel. - To odswiezanie pamieci o tym, co tu bylo kiedys - mowia sami wolontariusze.
To takze okazja do dyskusji z ludxmi z innych krajow, innych kregow kulturowych, o innych pogladach. Na przyklad o trudnej przeszlosci pogranicza polsko-ukrainskiego, o walkach z UPA, wysiedleniach, o tym, ze do ich czasu obok siebie - dom w dom, chalupa przy chalupie - zyli tu Polacy, Ukraincy i Zydzi.
- Historie trzeba znac, ale wypominac nie nalezy, bo bledy byly po jednej i po drugiej stronie - tlumaczy znad kamiennego nagrobka Alosza Andriejewicz z Kijowa, student UJ.
- Mozemy pokazac nasza wspolpraca, co robic, zeby przyszle generacje nie popelnialy bledow poprzednikow - twierdzi z kolei Jeanne Martenovitch, ponadszescdziesiecioletnia wolontariuszka z Francji.
Jak mowi Piotr Bryla z SDMK, idea przywracania pamieci historycznej bedzie dzieki temu promieniowala: - Ludzie ci chca to samo robic na swoim terenie. Zaczynaja sie rozgladac dookola i zapaleni jakims pomyslem dzialaja podobnie, nie ogladajac sie na nikogo, bo tak jest zwykle najszybciej.
***
Wczesniej, w lipcu, dwa tygodnie wolontariusze spedzili przy cerkwi i na cmentarzu w pobliskim Holuczkowie. To tu odkopano kamienna kolumne, na ktorej na powrot ustawiono figure Matki Boskiej. Przez lata, moze nawet od wysiedlen, stala oparta, ot, tak sobie, o sasiednie nagrobki.
- To niesamowita historia. Ludzie opowiadali, ze figure przyniosla tu powodx. Ale te opowiesci trzeba bylo wlozyc miedzy bajki, bo cerkiew stoi wysoko nad dolina - opowiada Ewa Bryla, prezes SDMK. - Okazalo sie potem, ze na dole, w Holuczkowie, stal kiedys dwor, a figura przy nim. I, rzeczywiscie, ktoregos razu wody Tyrawki zniszczyly kolumne, a ludzie, nie wiedzac, co poczac, przyniesli Matke Boska pod cerkiew.
Z kolei w Rakowej, na uboczu wsi, przy malowniczo polozonej w lesie drewnianej cerkiewce, udalo sie odkopac tylko jeden nagrobek z 1933 r. Gdzie sa pozostale, nie wiadomo.
- Tu wszedzie jest sporo pracy. Wlasciwie na kazdym cmentarzu - mowi Damian Nowak ze Stowarzyszenia Magurycz, opiekun wolontariuszy w Rakowej.
Wlasnie zakonczyly sie prace tegoroczne, a SDMK ma juz plany na rok przyszly. Ale nie tylko plany - takze pieniadze z Fundacji Wspomagania Wsi na ich realizacje.
A wiec nastepnego lata Lachawa, wies zupelnie opustoszala. Ze zrujnowana kapliczka, ktora trzeba odnowic, kamiennymi studniami i podmurowkami domow, ktore nalezy podratowac, ze starym traktem wiejskim znaczonym debami i wreszcie ze starymi sadami owocowymi, ktore kwitna na wiosne praktycznie w samym srodku lasu. Staraniem stowarzyszenia powstanie tu ekomuzeum.
PIOTR SUBIK
Post został pochwalony 0 razy
|
|